KLUB MIŁOŚNIKÓW GÓR - ZĄBKOWICKI UNIWERSYTET TRZECIEGO WIEKU






Ruszyli na pomoc... czytaj poniżej.


2023-11-11_Hymn.mp4
2023-11-11_Wiersz.mp4
2023-11-11_PiesnPatriotyczna.mp4
 

wielkość liter: A  A  A

 
Ruszyli na pomoc

Tylko kilku dni potrzebowała dyrekcja oraz pracownicy placówki oświatowej, Domu Wczasów Dziecięcych Uroczysko w Piechowicach, aby zorganizować pomoc dla uczniów szkół z Gminy Głuchołazy, których rodziny zostały poszkodowane skutkami powodzi. Od 24 września br. w Uroczysku przebywa pierwsza grupa 44 uczniów. To dzieci w różnym wieku, które przez wielką wodę znalazły się w najtrudniejszej sytuacji. Brak warunków do mieszkania, brak możliwości nauki czy stabilizacji życiowej to ich osobisty dramat. Pobyt na „zielonej szkole” w placówce oświatowej w Piechowicach dał im szansę na odzyskanie równowagi i realizację codziennych potrzeb. - Wyszliśmy z inicjatywą pomocy poszkodowanym uczniom – mówi właściciel placówki Władysław Leszczyński - Zaproponowaliśmy bezpłatne pobyty w ośrodku dzieciom i młodzieży ze szkół z terenów dotkniętych tragedią powodzi. Inicjatywę podjęliśmy niezwłocznie po tych strasznych wydarzeniach. Bardzo pomogli również policjanci zrzeszeni wokół Stowarzyszenia IPA Anti-terrorist Poland, któremu przewodniczę. Nasze wysiłki i zaangażowanie podjęliśmy niezależnie od działań Ministerstwa Edukacji Narodowej oraz innych instytucji państwowych, a które bardzo doceniamy – dodaje. W ramach pobytu w Uroczysku uczniom zapewniono transport do placówki, noclegi w wygodnych i przytulnych pokojach, smaczne posiłki, opiekę wychowawców nocnych, wsparcie nauczycieli w realizacji programu edukacyjnego - na taką okoliczność ośrodek Uroczysko posiada dobrze wyposażone sale, w tym też salkę lekcyjną – podkreśla Władysław Leszczyński. Dodatkowo organizujemy różnorodne zajęcia integracyjno-edukacyjne, wycieczki oraz warsztaty rozwijające wśród dzieci talenty i zainteresowania. Zarówno dyrekcja jak i pracownicy ogromnie zaangażowali się w pomoc osobom dotkniętym przez powódź, ponieważ wierzą, że w trudnych chwilach wszyscy powinniśmy się jednoczyć i wspierać tych, którzy tego potrzebują. Pomagają również policjanci ze Stowarzyszenia IPA Anti-terrorist Poland. Wspólnie zbieramy pieniądze, które przeznaczymy na kolejne transporty grup dzieci z terenów dotkniętych powodzią oraz na pomoc celową dla rodzin najbardziej poszkodowanych. – wyjaśnia Władysław Leszczyński. - Planujemy, że dzieci będą przyjmowane w ośrodku tak długo, jak tylko będzie istniała taka potrzeba. Natomiast koszty pobytu uczniów takie jak wyżywienie, środki higieny osobistej i inne, które nie mogą być finansowane z dotacji przysługującej placówkom oświatowym takim jak nasza, pokryjemy z prywatnych środków lub ze środków zebranych wśród naszych pracowników oraz członków Stowarzyszenia IPA – deklaruje Władysław Leszczyński. Inicjatywa DWD Uroczysko zbiegła się w czasie z komunikatem Ministry Edukacji Narodowej Barbary Nowackiej, która poinformowała, że podległe jej ministerstwo jest „gotowe do organizacji zielonych szkół dla wszystkich dzieci, które będą tego potrzebowały”. Jednocześnie w tym miejscu warto podkreślić znaczenie działalności placówek oświatowych, jakimi są Domy Wczasów Dziecięcych. Jest to bowiem jedno z gotowych rozwiązań zapewniających wsparcie w realizacji zadań edukacyjnych, wychowawczych i opiekuńczych, w szczególności tak ważne w sytuacji tragicznej, w jakiej obecnie znalazło się wiele rodzin i ich dzieci. Autor: Włodzimierz Jankiewicz
Z wizytą u Janosika

W prawie 10-letniej historii Klubu Miłośników Gór przemierzyliśmy górskie szlaki polskich i czeskich Sudetów, Beskidy, Bieszczady, Gorce i Pieniny. Pomijając wyprawę do Słowackiego Raju, słowackie góry były dla nas tajemnicą. Najwyższa pora zdjąć chociaż odrobinkę tajemniczości z tych gór. Zaczynamy od Małej Fatry, a co będzie dalej? Zobaczymy. Terchova - docelowa miejscowość naszej 98 wyprawy to miejsce szczególne, gdyż to właśnie tutaj urodził się znany z licznych legend i filmów największy zbójnik Słowacji - Janosik. Jest on jednym z największych bohaterów tego kraju a mieszkańcy Terchovej w hołdzie za jego czyny postawili mu pomnik na zielonych wzgórzach miasteczka. W drodze do Terchovej odwiedzamy powstały w XIVw. zamek Strecno. W obecnej chwili są to ruiny, które w dużym stopniu zostały zrekonstruowane. Zamek usytuowany jest na wysokiej skale na przełomie rzeki Wag. Wchodzimy przez odnowioną bramę główną, zwiedzamy pałace: północny i południowy oraz kaplicę. Z wieży mamy wspaniały widok na miejscowość Strećno, szczyty Małej Fatry i przełom rzeki. Nasz zamkowy przewodnik przybliżył nam również historię zamku oraz jej władców. Na zakończenie naszej wizyty na zamku, każdy uczestnik wycieczki miał okazję przebrać się w wirtualne stroje średniowiecznych władców i poczuć się jak prawdziwy władca zamku. Pierwszy dzień zakończył się długim, wieczornym spacerem po Terchovej. Ostatnie promienie zachodzącego słońca oświetlały uśpione już uliczki, budynki i stalowego Janosika jak również wieżę widokową. Czy znajdziemy drogę na jej szczyt? :) Na razie wracamy na zasłużony odpoczynek do naszego pensjonatu. Drugi dzień zapowiada się ciepło i słonecznie. Jedziemy do doliny Vratnej, skąd wyciągiem gondolowym wjeżdżamy na Snilovske Sedlo a stamtąd granią wędrujemy przez Chleb (1646m npm.), Sedlo za Hromovym, północny i południowy szczyt Steny. Widoki, jakie nam się ukazują, zapierają dech w piersi. W tej części Małej Fatry szlaki przypominają trasy, którymi wędrowaliśmy po Bieszczadach z łagodnymi podejściami i zejściami. Podczas całej wędrówki towarzyszy nam widok na Velky Rozsutec, który z kolei można porównać do tatrzańskich szczytów. Na temat Malego i Velkiego Rozsutca napiszę jeszcze w dalszej części relacji. Przy południowym Szczycie Steny kończy się przyjemna część naszej wyprawy. To właśnie od tego miejsca zaczyna się strome i kamieniste zejście, które dało w kość części naszej grupy, która postanowiła zejść do Stefanovej. Po drodze mieli okazję odpocząć w Chacie na Gruni. Druga część grupy skierowała się na ostatni szczyt - Stoh (1607m npm.). Tak duże przewyższenie dało się wszystkim mocno we znaki zwłaszcza w tak gorący dzień. Dla nas nie ma jednak rzeczy niemożliwych - chociaż mocno zmęczeni to jednak pełni satysfakcji docieramy na szczyt. Pozostaje nam już tylko zejście do Stefanovej. Trasa powrotna, chociaż równie stroma okazuje się dużo łatwiejsza dzięki zakosom oraz kamiennym i korzennym schodom. U celu wyprawy w Kolibie pod Rozsutcem na spragnionych wędrowców czekał zimny, złocisty napój z pianką. I wszystko byłoby fajnie, gdyby można się nim było delektować w spokoju. Niestety krótka wędrówka po Małej Fatrze trwała dużo dłużej i do odjazdu ostatniego autobusu z Vratnej dzieliły nas minuty. Mimo wszystko żadna kropla piwa się nie zmarnowała, wręcz dodała nam wigoru, bo zdążyliśmy na autobus. Naszą kolejną wędrówkę trzeciego dnia pobytu w Małej Fatrze rozpoczynamy w Bielym Potoku, gdzie swój początek ma zbójnicki szlak, czyli Janosikowe Diery. Poznajemy miejsca, gdzie żył i ukrywał się najsłynniejszy zbójnik Słowacji. Wszystkie osoby z zasobnymi portfelami powinny w szczególności mieć się na uwadze. Do chwili obecnej nie wiadomo ilu janosikowych podopiecznych nadal kryje się w lasach Małej Fatry. Niezwykle urokliwa trasa wiedzie nas przez wydrążone przez potok wąwozy, ciasne przesmyki, strome uskoki w bliskości szumiących wodospadów. Przejście w niektórych miejscach ułatwiają kładki, drabiny i łańcuchy. Szczególną ostrożność należy mieć na śliskich kamiennych podejściach. Cała trasa jest imponująca i urozmaicona oraz bogata w ciekawe formacje skalne i chociaż szlakowskazy przewidują jej przejście w ok. 2 godziny warto zarezerwować sobie na przejście Janosikowych Dier znacznie więcej czasu na wszystkie ochy i achy a także zdjęcia. Tak malownicze miejsce warte jest każdej spędzonej tutaj minuty. Przebiegnięcie jej bez chwili wytchnienia jest po prostu grzechem. Janosikowe Diery prowadzą nas na Przełęcz Medzierozsutcką, z której rozchodzą się drogi na Maly (1344m npm.) i Velky (1610m npm.) Rozsutec. Obie góry wymagają dużej sprawności fizycznej i radzenia sobie w stromym terenie. Droga na szczyt w niektórych miejscach jest stroma i wymagająca. Z pomocą ponownie przychodzą łańcuchy. Droga na górę trwa w miarę szybko. Pozostaje tylko zejście. Pytanie: tylko czy aż? Okazuje się, że zejście może przysporzyć więcej problemów niż wejście. Jednak widoki, które roztaczają się z obu szczytów warte są pokonania wszelkich lęków. Po takim wyczerpującym dniu przydałby się wodny masaż :) Tymczasem........ Ciepły, letni wieczór to idealny czas na wielogodzinne polaków rozmowy na tematy wszelakie. Idealne pasowało do tego zimne piwo i grill w wykonaniu Zdzicha (palce lizać). Nie zabrakło również tańców. W końcu jak się bawić to na całego. Kto nie był, niech żałuje, gdyż taka impreza może się długo nie powtórzyć. To już ostatni dzień naszej przygody w krainie Janosika. Zaraz po śniadaniu część grupy jedzie do Vratnej i wjeżdża kolejką na Snilovske Sedlo, aby zdobyć Velky Krywań (1709m npm.), nie mylić z tatrzańskim Krywaniem. Jest to najwyższy szczyt Małej Fatry a zarazem miejsce niezwykłe widokowo. Z uwagi na brak czasu na ten ekspresowy wypad (wjazd, szybkie wejście na szczyt i zjazd) decyduje się zaledwie garstka uczestników. Pozostałe osoby decydują się na spacer po Terchovej, wizytę w zabytkowym Kościele pw. Cyryla i Metodego z przepiękną drewnianą, ruchomą szopką oraz wejście na wzgórze i na wieżę widokową, z której rozpościera się niesamowity widok na miasteczko i góry. Przed odjazdem wstępujemy jeszcze do Zmarzlinarium na ostatnią porcję pysznych lodów i kofoli. Żegnamy Juraja Janosika i odjeżdżamy w kierunku Polski. Mała Fatro kryjesz w sobie jeszcze wiele pięknych miejsc, które prędzej czy później przyjedziemy odkryć. A tym czasem do zobaczenia na polskich szlakach. Sylwia.
Izerski maraton

Lato to cudowny czas, słońce otula ciepłymi promieniami otaczający nas świat: pola, łąki, morza i góry. Dlatego też wczesnym rankiem gnamy w góry, aby zobaczyć jak sierpniowe słońce oświetla szczyty i kotliny. Dzisiejsza 97 wyprawa Klubu Miłośników Gór była długa i wyjątkowa (jak zresztą każda z naszych wypraw) a prowadziła nas przez sąsiadujące z Karkonoszami a jakże inne od nich Izery. Zanim jednak rozpoczęliśmy wędrówkę łagodnymi, izerskimi szlakami, kolejka gondolowa pomogła nam w szybkim dostaniu się na Stóg Izerski, skąd mieliśmy rewelacyjne widoki na Świeradów Zdrój i Karkonosze. A w przytulnym schronisku przywitał nas zapach świeżo parzonej kawy i jagodzianek. Śniadanie idealne. Wędrówka nie sprawiła większych trudności, spacerowym krokiem i bez pośpiechu przemierzamy długie kilometry dróg wijących się przez lasy i górskie łąki porośnięte wysokimi trawami. Mijamy Polanę Izerską i docieramy do Chatki Górzystów malowniczo usytuowanej na Hali Izerskiej. Gdzie okiem sięgnąć, widać łąki, łąki, łąki, które zmieniają powoli swoje barwy z soczystej zieleni na późnoletnie beże. Tym sposobem przebyliśmy już połowę zaplanowanej trasy, nawet nie wiem, kiedy to zleciało. Chatka Górzystów to jedyne zabudowania pozostałe po wiosce Gross-Iser, która znajdowała się na Hali Izerskiej. Obecnie miejsce to przyciąga tłumy turystów nie tylko pięknymi widokami, które się stąd roztaczają, ale również dobrym jedzeniem a konkretnie naleśnikami z serem i jagodami. Palce lizać. Miłośników naleśników było w ten sobotni dzień bardzo dużo, dlatego najwytrwalsi stali w ogonku za tymi smakołykami aż 1,5 godziny. Czy było warto? Wierzcie mi – było :) Po sielskim wypoczynku najwyższa pora ruszyć w dalszą drogę, tym razem trudniej, bo pod górkę. W końcu zmierzamy na najwyższy szczyt gór Izerskich – Wysoką Kopę (1127m npm.). Po drodze mijamy Sine Skałki, drugie co do wysokości wzniesienie w tych górach. Roztacza się stąd niesamowita panorama na Karkonosze. Warto więc zatrzymać się tutaj na dłuższą chwilkę. Dla wszystkich traperów chcących zdobyć Koronę Gór Polski tudzież inne Korony, małe zaskoczenie. Pomimo, iż szczyt Wysokiej Kopy znajduje się poza szklakiem, tabliczka z nazwą szczytu została postawiona przy szlaku czerwonym z uwagi na domowników – cietrzewie. Nie przeszkadzamy im i cichutko kierujemy się przez Zwalisko na Wysoki Kamień cichymi leśnymi ścieżkami w towarzystwie śpiewu ptaków, ogrzewani promieniami popołudniowego słońca. Ciszę przerywają jedynie śmiechy uczestników wyprawy. Wędrujemy niespiesznie, nic nas przecież nie goni, nawet czas jakby stanął w miejscu. Jeszcze tylko jedno podejście i jest: Wysoki Kamień (1058m npm.) a na nim niedawno wybudowane schronisko wraz z nową wieżą widokową. Karkonosze, Góry Kaczawskie, Rudawy Janowickie, Góry Izerski i cała Kotlina Jeleniogórska, wszystkie te pasma można ujrzeć właśnie stąd. Cierpiących na bezsenność i nie tylko ich zachęcam do odwiedzenie tego miejsca o wschodzie lub o zachodzie słońca. Wrażenia gwarantowane. Moim skromnym zdaniem jest to jedno z najpiękniejszych miejsc w Sudetach. Teraz jeszcze tylko Czarna Góra ze swoimi Czarnymi Skałami i w towarzystwie zachodzącego słońca schodzimy do Zakrętu Śmierci, gdzie czeka nasz autokar. Choć Izery tak jak Karkonosze też są dosyć popularne wśród turystów, na szlakach nie było tłumów (wszyscy chyba stali w kolejce w Chatce Górzystów), od czasu do czasu mijali nas rowerzyści pozdrawiając uśmiechem. Dzięki łagodnemu ukształtowaniu teren, jest to idealne miejsce do uprawiania tego sportu. A wycieczka chociaż bardzo długa, bo aż ok. 25km w nogach, myślę, że nie specjalnie dało się nam we znaki, a piękne krajobrazy wynagrodziły wszelkie niedogodności (jeśli takie były). Nasz przewodnik jak zwykle spisał się doskonale. Włodku – dziękuję. Na zakończenie chciałabym złożyć Ci życzenia zdrowia, zdrowia i jeszcze raz wytrwałości w oprowadzaniu nas po górskich szlakach z okazji Dnia Przewodnika Górskiego. Do zobaczenia na szlaku, Sylwia.


3463 Copyright © JKsoft 2018 - 2024 U:   H:   Zaloguj